sobota, 24 listopada 2012

Sobota?


Nie możliwe ale byłam tu ponad miesiąc temu. Ten czas leci tak szybko, że kiedy wchodzę w mury szkoły muszę już z niej wychodzic. Czy tylko dla mnie doba to zdecydowanie za mało? Popadam w monotonnie. Każdy dzień wygląda dosłownie tak samo. Wstaję jest 6:00, zaś kiedy wracam jest 17:00. Siadam do książek, oglądam mecz i zasypiam..

Sobotni, zimny poranek. Godzina 7:00. Gdzieś w oddali słyszę wibracje telefonu. Podnoszę głowę z poduszki, niechętnie otwieram oczy, czytam sms'a: "Idziesz dzisiaj na projekt?". Pod wpływem impulsu, bez zastanowienia odpisuję: "Nie". Po paru sekundach przykładam głowę do poduszki, zasypiam.. Budzę się.. Spoglądam na zegarek, przecieram oczy. Jest 12:00. To miało byc tylko 5 minut spania.. W otchłani domu słyszę miauczenie kota. Drzwi uchylają się.. Tak, to Filemona.. Jak co ranek próbuje omamic mnie i wpakowac się do cieplutkiego łóżka. Po pięciominutowej rywalizacji wygrywa. Wygodnie rozkłada się i mrucząc przypomina, że jest tu jej najlepiej. Wstaję, chwytam czajnik, robię kawę, czuję w powietrzu święta, a przecież został jeszcze niecały miesiąc...

Kiedy po raz pierwszy koleżanka powiedziała mi, że dzisiaj leci Kevin sam w domu, nie mogłam uwierzyc, a jednak :)!

Zapraszam Was na www.siatka-news.pl :))



9 komentarzy:

  1. bardzo przyjemnie sie
    Ciebie czyta :) rzeczywiscie czas jest bezlitosny :P
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. przez tego Kevina, to już w ogóle dopadła mnie świąteczna atmosfera ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie ^^
    Zapraszam do mnie ; ]

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie :)
    konkurs zapraszam :)
    http://someone-like-meee.blogspot.com/2012/11/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Serio, te dni tak mijają, że to aż niemożliwe!
    Jak zwykle piękny opis początku dnia, najprawdziwsze piękno <3 Zawsze 'to' pięć minut trwa dłużej niż chcieliśmy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj skąd znam ten opis. Tak właśnie wygląda każdy mój dzień. Ta monotonia mnie dobija. Świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń